Od kilku tygodni linia frontu w Ukrainie pulsuje jak sinusoida. Sukcesom obrońców towarzyszą kontrataki Rosjan, trudno na ten moment mówić o jakichkolwiek rozstrzygnięciach. „Tempo" i „momentum" – dwie z kilku zasadniczych cech militarnych kampanii – wciąż nie towarzyszą letniej kontrofensywie. Tymczasem my – Zachód, docieramy do bardzo niebezpiecznego punktu. Przyzwyczajamy się do wojny na wschodzie, jesteśmy coraz mniej wrażliwi na doniesienia z rejonu walk. Przestrzeń medialną wypełniają inne tematy i trudno się temu dziwić. Wzbiera frustracja spowodowana mozolnym tempem ukraińskiej kontrofensywy. Przecież wszyscy oczekiwaliśmy, że skoro „mają już Leopardy", to ekrany naszych telewizorów wypełniać będą spalone wraki rosyjskich czołgów i tłumy witające kwiatami ukraińskich żołnierzy. Nic takiego się nie wydarzyło i raczej do końca tego roku nie wydarzy. Nie trzeba być jednak geniuszem strategii, żeby zauważyć, że na przestrzeni ostatnich miesięcy, pomimo pozornej stagnacji, miało miejsce kilka innych istotnych wydarzeń. O czym warto wspomnieć w tym kontekście i czego możemy się spodziewać? |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz